Jak przypływ morza hucząc niecierpliwie...
Augur zdala wzniósł czoło sędziwe
I rzekł; »O ludu! tyś na całym świecie,
Jak mąż potężny, a słaby — jak dziecię!« —
Valerius Falton o wspaniałej brodzie,
Którą w senacie podczas obrad gładzi,
Orszak Rzymianek dostojnych prowadzi,
Przodując zacnie w poważnym pochodzie.
Gdy statek piersią z brzegami się zetrze
I krzyk radosny rozegrzmi powietrze,
Domowych ognisk kapłanki te czyste
Z pokładu wezmą bóstwo tajemnicze
I nieść je będą w miasto wiekuiste,
Rąbkiem szat białych zakrywszy oblicze...
Tłum dech wstrzymuje. Patrz! prosto, jak strzała...
Płyną tu... widać już żagle i wiosła...
Mglista flotylla mknie, jak gdyby rosła,
W oczach tężeje i nabiera ciała.
Już na pokładzie dojrzeć może oko
Młodzieńczą posłać smukłą i wysoką —
To Scypion!
Cóż to? — Opodal jak kwiatek,
Rzucony w wodę w zadumy godzinie,