Ta strona została uwierzytelniona.
Wskróś izby cichy płynie śpiew,
A cewka warczy gniewnie,
Na białem czole ściągła brew
Schylonej drży królewnie.
I ciężej coraz pada łza,
Na wątek pod jej ręką,
I coraz smętniej echo łka,
Zbudzone jej piosenką.
Bo nie zasłona ślubna to,
Na piersi jej łabędzie,
Ale śmiertelne Grecyi żgło,
Lecz całun Grecyi będzie...
Bo za nią stoi Fatum złe
I mglistem okiem patrzy,
Jak coraz wolniej, wolniej mknie
Mar orszak coraz bladszy...
Aż gdy ostatni przejdzie mąż,
Z tych, co za Grecyę giną,
Przez wieki istnień wciąż a wciąż,
Pod sławy Salaminą, —
Wyciągnie Fatum mglistą dłoń,
I wątłą nitkę utnie,