Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 344.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Oto, naprzykład, najbrzydsza z tej bandy,
Księżna Irena! — przepyszne ma włosy
I piękne ząbki i skarb Samarkandy,
I usta, jako szkarłat róż zpod rosy!
Mógłby tam jakiś salonowy dandy
Twierdzić, że ciągle ziewa... dajcież losy
Mnie taką żonę!... Głupota — dar boży!
Najgłupsza często mężowi raj stworzy.

„Albo księżniczka Bizancyum, ta gruba,
Co po trzy razy przybiera z półmisków...
A niechby sobie jadła żonka luba!
Księciu do szczęścia nie trzeba uścisków...
Kto je — śpi dobrze; więc prosta rachuba!
Wszak Juliusz Cezar, co zginął dla spisków
Wyschłego Kaski, żyłby doskonale,
Gdyby dwór sami składali brzuchale!

„A teraz szczupłe... jakiż tam interes
Z księżniczką Badrul-Budur, co ma nosek
Cienki jak igła?... Coś mówią, że Xeres
Zbyt chętnie pija... a kiedy o włosek
Przebierze miarkę, to na dworze skweres,
Bo panna w żartach ma zbyt wolny głosek...
Ojciec ją z siedmiu wychował synami:
Trza-by nanowo... mówiąc między nami.