Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 314.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Droga! — rzekł książe — jak dzięki mam składać,
Że nieznanemu powierzasz się śmiało?…
Przebacz mi!… pięknych słów nie umiem gadać…
Wzruszenie szczęścia głos mi odebrało…
Wszystko czem jestem, co mogę posiadać,
Bez ograniczeń — i duszę — i ciało
U nóg twych składam! — i chciałbym się łudzić,
Że tęskność ze snu nie będzie cię budzić!…

„Ty jednak milczysz… masz wzrok zadumany…
O pójdź tu!… spocznij!… ty jesteś znużona!…
Czy zechcesz spojrzeć na skromne te ściany?
Nie jest-to wieszczek siedziba złocona…
Dom mój jest mały — ale gaj różany
Kwitnie wokoło — i palma zielona…
Przywykniesz, jeśli nie będzie ci wstrętny
Pan domu… jakże?…” Spuściła wzrok smętny.

„Nie! nie chcę, nie chcę by usta mówiły,
Czego twe serce czuć jeszcze nie może…
Kiedy mnie poznasz — i będę ci miły —
Przyznasz, że ludzie — też stworzenia boże!
Prawdaż to, że nas losy rozłączyły
Na cały miesiąc, nim błyśniesz na dworze,
Jako królowa?… O! jak zimno sądzą
Miłość te, które losem naszym rządzą!