Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 300.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Cicho, na Boga, burzliwy młokosie!
Już my królowę przez węża pytały
I przez gołębia, co o twoim losie
Postanowiła. Wieść dobrą nam dały.
Lecz teraz, gdy krzyk lecący po rosie,
Potargał pasma mgły, co szal jej tkały,
Gniew ją ogarnął! Nie wiem, czy przebaczy,
Dla dawnych zasług, ten hałas prostaczy.

„Odejdź! będziemy pytać jej nanowo;
Jeśli „tak” powie, jutro już dziewica,
Na puchach ptasich, nocą księżycową,
Spłynie w twe progi, jak oblubienica.
Lecz musisz tutaj książęce dać słowo,
Że nie wpierw zechcesz oglądać jej lica,
Aż u drzwi swoich usłyszysz pukanie
I głos: „już czas jest”. Wtedy — niech się stanie!

„Matka nie życzy, aby przed miesiącem,
Żoną ci było niewinne jej dziecię.
Nie waż się tedy słówkiem zbyt gorącem
Draźnić ją pierwej; lecz jak bywa w świecie,
Królewskich skarbów opromień ją słońcem,
Jako swą przyszłą: wszak wy to umiecie!
Lecz, ani słówka ni w domu, ni w tłumie...
Nie wart jest szczęścia, kto milczeć nie umie”.