Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya druga 251.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.


Nieraz pytam się w duszy: czy ja kocham ludzi?
I długo się zamyślam — i nie śmiem wznieść powiek.
— O, tak! kocham ich. — Przecież, jeżeli się zdarzy,
Że mnie ktoś zmęczy, zgorszy, zasmuci i znudzi,
Rumieniec zawstydzenia wybije na twarzy,
Odbierze wiarę w przyszłość, sny spłoszy różowe,
Słowa pełne łez wrzących nauczy kłaść w mowę,
I serce mi nakarmi jadami gorzkiemi;
To nie ptak ten, co leci, i nie kwiat z tej ziemi,
Nie żaden kamień nawet — ale zawsze człowiek!

Wildniss 4 Sierpnia.


IV.


Ty tutaj, słonko? — A kto tam świeci
Nad wioską naszą lichą?
Kto ze snu budzi kwiaty i dzieci,
W poranną zorzę cichą?
Kto rzuca w naszę strugę na łące,
Co płynie wstęgą siną,
Złote iskierki lekko tańczące
Między zieloną trzciną?