Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya druga 117.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I znowu wzrokiem błyszczącym i suchym
Patrzyła na drzwi zamknięte, przed siebie.


∗             ∗

O pochwalony! o błogosławiony
Bądź ty mi, Chryste, co przebite ręce
Rozciągasz ponad wieśniacze zagony
Z przydrożnych krzyżów! — tyś jest Bóg nędzarzy!
Ty liczysz kędyś w błękitnem swym niebie
Wszystkie gryzące łzy troski i bólu,
Co żłobią bruzdy wśród zwiędłych tych twarzy...
O! pochwalony bądź, boleści Królu!


∗             ∗

Z trzaskiem otwarto drzwi sali; w natłoku
On jeden tylko jest widny jej oku...
Jej Jasiek... dziwne spostrzega odmiany:
Jakieś odblaski tragiczne, surowe,
Padły już na tę obnażoną głowę,
Którą dziś jeszcze ocieniał włos lniany.
Klasnęła w dłonie i w oczy mu patrzy.
Podszedł w milczeniu; był gibszy i bladszy,
A łzy, co kędyś pod sercem zaległy,
Wielkie i słone po licach mu zbiegły.
— „O matko!” — „Nie płacz! Pan Jezus przemieni...
Tyś głodny; weź to, posil się na drogę...”
Chleb mu podała: wyjął nóż z kieszeni,