Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 183.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czyż przeto, że się przemoc naigrawa
I cichym rządom przyrodzenia bluźni,
Ruch nieśmiertelny wieczystego prawa
Bieg swój odwróci, albo go opóźni?

GALILEUSZ.
Pozwól mu mówić, Castelli! Przez niego

Najgłębsza tajnia duszy mej przemawia...
On jest zapałem wiedzy — i przyszłością
Olbrzymiej walki... siłą, która złamie
Żelazne berło starego bezprawia...
On jest jutrzenką zdobywczej ludzkości,
Potęgą woli — i świata młodością...
Pierwiastkiem ducha Bożego...
I na dziewiczem czole nosi znamię
Idei nieskończoności!...

MARIO.
(rzuca się do nóg Galileusza)
O! dzięki tobie, ojcze mój!... Pójdź, pani!

Błagaj go ze mną, niech wytrwa do końca...
I niech nie nurza w ohydnej otchłani
Kłamstwa ostatnich blasków swego słońca...
Pójdź, pani! osłoń wzniosłą starca głowę
Od mar posępnych zwątpienia — bojaźni
I niech zakryją włosy twoje płowe
Przed jego wzrokiem krwawe widmo kaźni...
O pójdź!...

CÓRKA.
(łkając)
Milcz, Mario, bo mi pęknie serce!


MARIO.
Ha! tak!...
(powstaje)
Posłuchaj! jeżeli się dowiem,

Że za pieniądze jesteś nierządnicą,