Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 076.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szyję twoją. Boje, w które cię rzucał, te za wolność były.
A ty ojczyźnie wolnych zgotowałeś pęta!

LUD.

Moja wina! Moja wina! Moja wielka, wielka wina!

POLSKA.

I co uczynić mogłam, a nie uczyniłam tobie?
Gdy insze duchy brały znaki swoje, jam na miesięcznem kole gniazdo orłom lecącym uwiła, iżby z nich jeden znakiem został tobie.
A nie tym, które z kopii kwirytów rzymskich leciały i nad Cezarami świeciły błyskawicą gromową i złotą, ale temu, co się białemi pióry na Patmos, nad głową Jana ważył, a prorockie czoło szumiącem skrzydłem cienił, temu uwiłam gniazdo księżycowe.
I padł na nie ptak, znamieniem dany tobie, i stał się duch twój lotny, pęd w niebo biorący. A nie kładł odtąd i na wieki duch twój gniazda swego na nizinach ziemskich, ale je miał górne i samotne i srebrniejące wysoko nad ludami świata.
Acz insze ludy, pobrawszy godła swoje z rzeczy nizkich, im się przyrównane stały i roniły w nie ducha swojego.
Brały Rzymiany godłem wilczycę borową, która, gdy na dnia światło i na ulice wielkiego grodu wyszła, nie mogła strzymać obrzasku zórz nowych, które na ludzkość od Golgoty szły, i zawywszy, skończyła się na purpurach Cezarowych, strawiona dymem pychy i rozkoszy jadem.
I brała Gallia znakiem kura owego, który na Piłatowym dworcu nocy onej piał, kiedy się Piotr Chrystusa był zaparł.
A oto przyszła za dni naszych sama do zaparcia ducha swego w sobie i pokłoniła się duchowi cudzemu, rzekąc o sobie: »Nie jestem. Ty bądź sławion we mnie!«