Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 235.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I. Z TEKI GROTTGERA.



............
Nigdy ja tego nie wypowiem słowy,
Co mi sądzono zaznać wśród żywota.
Ani miesiączek ten, co wschodzi nowy
Jak wyostrzony sierp, ni gwiazda złota,
Ni ta zoreńka, co na niebie pała,
Nie ujrzą tego nigdy, com zaznała.
W uwiędłej głowie kądziel jakaś krwawa
Snuje a snuje swoją nić czerwoną...
Siądę, taj rosą taję, jak ta trawa,
Co ją minęły kosy niekoszoną...
Noc ze mną gada i wiatr ze mną wzdycha.
A serce we mnie jak cierń, co usycha.
............
............
Chatę my w lesie mieli. Była cała
Od sosen ciemna, od brzóz białych biała,
I drobnem liściem na wiosnę szumiąca
I od poświstów ptaszych cała brzmiąca.
W las ja chodziła po drwa; skarpy[1] smolne
Paweł od rana, bywało, mi ciesze...
A w chacie było dzieciątko swawolne,
Już gruchające, jak gołąb na strzesze,

  1. Skarp — pieniek drzewa, karcz (słownik warsz. zna tylko: karp).