A zaś ukaże lico
Grobową tajemnicą,
Odwróci się na nico...
A człowiek nie odgadnie,
Że jedna moc nim władnie,
Tu, w górze — i tam, na dnie.
I w dwojgo jego ramię
Wieczystą jedność złamie
I czasu weźmie znamię.
I bytu mu istota
Raz będzie — jutrznia złota,
Do ranka wszechżywota;
To znów mu przez cmentarze
Jak widmo się ukaże,
Co ludy palcem maże...
I wzleci w wiecznym pędzie
Na jasnych zórz krawędzie
I życiem to zwać będzie...
I spadnie w wiecznym pędzie,
Na czarnej posian grzędzie,
I śmiercią to zwać będzie...
A będzie mu zakryty
Ruch wieczny, nad czas wzbity,
Przez zmierzchy i przez świty.
Nie pozna, iż jest jedno,
Czy gwiazdy mżą, czy bledną,
W ogniste mknąc bezedno.
Wszechświatów wskróś ogromem
Przerzuci się atomem,
A ziemię nazwie domem.