Z pod Krupiańskich stoków[1],
Mgły z Lechnicy[2], zwite w tkanki[3],
I słonko z obłoków;
Górską ścieżkę — tanecznicę,
Górską dziatwę — jodły,
Jasnookie błyskawice,
Coby orszak wiodły.
Gęślarz-echo się odzywa,
Szumi las dokoła...
Sokolico, matko siwa!
Przeżegnaj nam czoła!
Tatrzańskie stoki w ziołach toną
I noszą odzież rozkwieconą,
Na mchu stawiają stopy bose
I traw oddechem piją rosę...
A wyżej kamień nagi błyska,
Szumiące zdroje wrą z urwiska,
Lecąc ożywczą w dół kaskadą,
Z jasnością świeżą, srebrną, bladą...
Szczyt zasię białe pienią śniegi,
Jak puhar, pełen aż po brzegi,
Złamanym błyskiem słońca miga
I wiecznym chłodem w lód zastyga...
Wędrowiec w niźniach zrywa kwiaty
I piersi krzepi świeżą wonią...
Na połoninie[4] zdrój skrzydlaty,
Jak ptaka w locie, chwyta dłonią...