Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 353.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po głosu swego leciał złotym moście,
Zatokowany[1] w Polsce, jak te głuszce,
Że choćby biskup dzwonił od ołtarza,
Jako mszę dalej trzeba — nic nie zważa.

A taka rzewność, takie miłowanie
W tym głosie jego i taka otucha,
Jakbyś na Pańskie czekał Zmartwychwstanie,
Lub na Zielony dzień świętego Ducha.
Na złotych strunach, zda się, słychać granie,
A kiedy człek się zapatrzy, zasłucha,
Nagle głos w trąby i w kotły uderza,
Z wielkanocnego jakoby moździerza.

Bój, bitwa. Niby stutysięczne działa,
Tak walą słowa, tak grzmią działobitnie.
Powietrze warczy, ambona drży cała,
Namykaj głowy, bo kulka cię wytnie!
Aż z wrzątku ognia, dymów wstaje chwała,
Jasna chorągiew nad hufcem wykwitnie,
Stają w jej blasku rycerze pancerni,
Aż do zabitej śmierci Polsce wierni.

Dopieroż radość, dopieroż gloryja,
Dopieroż drżące na powietrzu ręce,
I to spojrzenie, co niebo przebija,
Wzniesione nad świat, wskrzeszony po męce.
Naraz do chóru wyciąga się szyja:
— Muzyka! Triumf! — Więc dalej w podzięce
(A był Chwalibóg Polak, organista),
Hukną organy: — «Zawitaj, Przeczysta...»

To po kazaniu tem ksiądz — sam widziałem —
Szedł rozgorzały do bocznej kaplicy
I tam, przed krzyżem upadał powałem,
Twarzą w proch. Takiej zasię nawałnicy

  1. Zatokowany — przen. cały zatopiony, zamyślony aż do nieprzytomności.