Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 352.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przez moc, ci nie jest francuska ni włoska
Ani angielska, ale jest moc Boska!

Na klęczki, durnie! Bo o czem tu mowa,
Tego na klęczkach słuchać wam, hołota!
Polska... Polnego narodu królowa,
Cała przetkana w kwiatuszki ze złota,
Cała w łez srebrze, cała rubinowa
Od krwi ofiarnej, co tam jest za wota[1]...
Boże! Po co ja gadam? Po co płaczę?
O Polsko, Polsko, kiedyż cię obaczę!...»

Buchnął z ambony szloch, opadła głowa
Na pierś, ksiądz klęknął, jak przed sakramentem.
Co obaczywszy, gromada też owa
Runęłą o ziem z okrutnym lamentem.
Tak co niedziela grzmiała polska mowa,
Której nikt nie znał tu, w tem miejscu świętem
Krom nas, a one poczciwe kudłacze[2]
Aże ryczały, płacząc, że ksiądz płacze.

Wnet zasłynęły niedzielne kazania
Księdza Błahoty szeroko po mieście.
Kościół zapchany od grania do grania[3],
Cały w jedwabiach, wstęgach, piór szeleście,
Ledwo ksiądz usta otwarł, już wzdychania,
Już ci łez pełne źrenice niewieście,
A choć tej mowy nikt w ząb nie rozumie,
Coś, jakby Boży duch, latało w tłumie.

On zaś, serdeczne kojący tęsknoście,
O królu Sobku prawił, o Kościuszce,
I własnej duszy wylewał wonnoście
Na te mazurskie pola, Litwy kuszce[4],

  1. Wotum (ł.) — ślubowany dar.
  2. T. j. murzyni.
  3. Granie — węgieł, kąt.
  4. Kuszec, kuszcz — krzew, krzak.