Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 332.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na mały czs tu przybija do brzega
Okręt z dróg morskich. Tak wnet ta załoga,
Upragła życia, z pokładów wybiega,
A do gospody najprostsza jej droga.
Wnet ją muzyka, wnet flasza podżega,
Pije to, hula, i z proga do proga,
Wali się kupą rozpustną, gdzie wiecha,
Iż morze — długie, a krótka — uciecha.

Nierzadko huknie strzał z tego mrowiska,
Nierzadko trupa wyniosą cichaczem
I strącą w one przybrzeżne skaliska,
Gdzie morze wiecznym zanosi się płaczem.
Zapluśnie fala, pian buchną kłębiska,
I — kamień w wodę — nie wróci się! Zaczem
One ugasłe w rozchmieleniu dusze
Jęczą po nocach w morskiej zawierusze.

Idziem tak, aż tu wylata z za węgła
Dziewczyna, wrzeszcząc: «O, reta! o, reta!...»
Pojrzę ja — może lat piętnastu sięgła,
Może nie. Ledwo podnosi gorseta
Pierś, jak turkawka, co dziś się wylęgła.
— «Stój! — wołam — Czekaj! Co ci!» — Ale gdzie ta!
Leci a wrzeszczy: «Tatuńcio przedali!»
A za nią kupa hultajstwa się wali.

Więc, iż nie było do utraty chwili,
Tak krzyknę naszym: «Zastąpić od wody!
Nie dać do morza!» Tak zara skoczyli
Młodsi z hultajstwem owem na wyprzody:
Jużci macnęli się tam i pobili...
A ja z Bugajem dalej do gospody:
— Jak? Co?... I prawda!... Ociec ją rodzony
Na rozpust przedał dziś za trzy korony.

Tak my dobyli grosza: — «Na tu! Naści,
Judaszu, swoją przeklętą zapłatę!