Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 198.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Drugi raz w ziemię zasadził kosztura,
Sparł się, zadumał i trwał do wieczoru.
Tylko się wstrząsnął czasem, rzucił głową,
Jakby w grób spojrzał, i nic, żeby słowo...

Raz, mglisty ranek był i głuchem echem
Biły topory w bór, a ów tak do mnie:
— «Słuchaj Waść!... Gdybym kiedy z ciężkim grzechem,
Z śmiertelnym, zeszedł z świata bezprzytomnie,
Gdybym, wiesz, umarł...» — Tu dobył z pośpiechem
Mieszka: — «To garść tu miedziaków... Nie pomnę,
Dość[1], ale na mszę starczy... To was proszę,
Panie Balcerze, za duszę... te grosze..» —

Tak rzekę: «Co ty?» — Aż on się zaniesie
Ogromnym płaczem: — «Laboga! Laboga!
Jaka tu żałość okrutna w tym lesie!
Jaki ból! Jaka tu tęskność jest sroga!
...A któż mą duszę, jak ptaka, poniesie
Do dom, do gniazda?... A gdzież mi tu droga
Do mego rodu?...» — Tu zdusi ryk, wzdycha...
— «Tak pamiętajcie... Za duszę msza cicha!» —

Poszedł. A w puszczę padły wielkie cisze
Tych dni. Bór w sobie stanął zadumany,
Ledwo że liść się który zakołysze,
Ledwo zaszepcą na bagnach burzany[2].
Zwierz w legowisko padł i ciężko dysze,
Zacichły w trzcniach dzwoniące organy,
A słońce niebiem w srogich ogniach chodzi
I patrzy tylko z góry, gdzie ugodzi.
...................

Lecz Łuć Ostańczuk, jak zaszył się w błocie,
Tak ledwo słuch dał, by dzięcioł, gdy puka.

  1. Dość (gw.) — ile.
  2. Burzan (rusk.) —chwast, zielsko.