Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 117.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Obywszy duszę, wpadają do lasu,
Krzyczą, pisk dziewek przydaje hałasu.

A wtem mnie strażnik trąci i tak rzecze:
— «A czy was tutaj choroba przywlekła?
Widzę, żeś mędrszy w tej, kupie, człowiecze;
Więc ci powiadam: Grzęźniecie do piekła!
Cud boski, kto się z tej dziury wywlecze,
Bo febra[1] tu jest zjadliwa i wściekła,
Co więcej naszych, niż tysiąc, wygniotła...
Mówię ci, gniewu Bożego jest miotła!» —

Tak chwycę ja się pytać, ale stary
Już ruszył. Tabor obchodzi dokoła,
Po którym ognisk płonęły pożary,
By zwierza straszyć i wszelki gad zgoła.
Za nim brytany dwa ogromnej miary
Węszą... Ów głosem raz poraz obwoła:
— «Dokładać chróstu, a zlecać się Bogu,
Bo na śmiertelnym stoicie tu progu!» —

Zaczem się czynić zaczęła noc głucha,
Nakryło ziemię zniżone sklepienie;
Zatrwożonego w głębinach swych ducha
Tu, to tam, słychać strzeliste westchnienie,
Zatrzeszczą ognie, snop iskier wybucha,
I znowu wielkie, szerokie milczenie.
Tylko po drzewach wiatr górny gdzieś chodzi,
Zarusza borem i jęk w nim rozwodzi.
............



  1. T. j. żółta febra.