Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 079.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zwie się to miejsce równik; iż się właśnie
Na równe tutaj świat dzieli połowy,
Tak odmienione, że słońce gdy gaśnie
Z jednej, to z drugiej świt rusza się nowy.
Toż kiedy u nas chłop chrapnie, a zaśnie,
Tam w pole wtedy wychodzi karbowy,
I do roboty parobków zagania,
I słychać bydła ryk i kurów piania.

Więc miejsce ono, by zmyłki nie było,
Pan Bóg gwiaździstym obręczem dał pobić.
Przyczem się sporo gwiazd złotych skruszyło,
Bo w niebie młotem, nie wiedzą, jak robić.
Zamachnie taki się anielską siłą,
Zamiast gwóźdź zwolna klepać, a sposobić...
Więc Bóg tym żużlem, by rzecz była wieczna,
Dał sypać drogę, co zowie się — mleczna.

Choć insi mówią, że równik jest na tem
Miejscu położon, gdzie stanąć ma prawo,
Jako człek człeku porównym jest bratem,
Nie — ten na ławie, a tamten pod ławą...
Jako ma równość nad całym być światem,
Ani się nędzarz uwzdycha za strawą,
Ani się bogacz w dukatach zakopa...
Ni szlachty wtedy nie będzie, ni chłopa.

Dobrzećby było to! Lecz radbym wiedział,
Kto będzie majstrem, a kto czeladnikiem,
Kiedy i w kuźni ustanie ten przedział,
A chłopak mi się zastawi równikiem?
Człek się na prawie majsterskiem osiedział,
Jest w cechu — tego nie zlizać językiem
Chorągiew bracką nosi, ma w Krakowie
Brata, co ksiądz jest, Balcerski się zowie.