Przy biciu z harmat, przy ogniach, przy dymie,
Ma okręt chrzest swój i chrzestnych przyjmuje.
Dopieroż granie i wino i miody,
A pierwszy kubek na wiwat — do wody.
Więc jako człowiek najwyżej ma głowę,
Tak okręt zasię maszt wielki, koronny[1].
Trza zbrodzić lasy i puszcze światowe,
Zanim się trafi dąb, silny a gonny[2],
Co go nie toczy czerw, kory ma zdrowe,
Ani go suszy jemioły liść płonny.
Bo widłak[3] na to, ni bochniak[4] — nie będzie,
Co mech skołtuni, a grzyb go obsiędzie.
Taki nim spuszczą, to czynią z nim próby;
Bo musi rostu mieć do setnej stopy,
A od przyziemka też godnie być gruby
W sobie, przynajmniej na jakie trzy chłopy.
Dopieroż gdy te odprawia rachuby,
Siekierą po nim! I nuż go przez tropy
Wilcze, przez gawiedź[5] borową, przez haszczą[6],
Jako niedźwiedzia powalą i taszczą.
Długoby przyszło i w ciężkim mozole
Powiadać wszystko, co potem z nim bywa;
Bo moczą w wodzie i warzą go w smole,
Aż z niego wyjdzie precz treść leśna, żywa,
Nie tyle razy przewróci chłop rolę,
Nie tyle żyd się przez szabas nakiwa,
Co on tram męki wycierpi, nim zgoła
Masztem powstanie i wichrom da czoła.
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 025.jpg
Ta strona została skorygowana.