Strona:PL Latawica (Michał Bałucki) 017.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gi nie było mieszkań ludzkich, okolica była pusta i niemiła; wśród ciemnych pól bieliły się kamienne łożyska potoków, po których woda spadała z dzikim szumem. Przed nami czernił się las, który wnet nastrojona opowiadaniem górali wyobraźnia różnemi niebezpieczeństwami napełniła. Nawet wózek księżyca, co po granatowem niebie przesuwał się jak łódka koło skał Giewontu, wydawał mi się, jakby się skradał zdradliwie za mną i był w zmowie ze złymi ludźmi z Chranczówki. I ja, co bywało nieraz, przesyłałem mu z zaufaniem moje miłosne cierpienia, w tej chwili taiłem się przed nim z brakiem odwagi, w obawie, by mnie nie wydał przed tymi, którzy z tegoby skorzystać chcieli.
Ale jakoś szczęśliwie minęliśmy ów niebezpieczny las; minęliśmy jakąś małą karczemkę, w której już ciemno było i wyjechaliśmy na otwartsze miejsce. Na tle nieba dojrzałem ciemną postać góralki, stojącą na kupie kamieni.
— O! patrzcie, tam mieszkamy. Prosto byłoby najbliżej, ale woda za duża, toby się wózek może przefyrtnął. Trzeba będzie jechać na młyn.