Strona:PL Kronika Jana z Czarnkowa 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  71  —

ludzkich, które w obecności swej wyprawiać kazała, służba węgierska przejęła wóz siana, prowadzony dla szlachetnego pana Przedborza, ze wsi jego Brzezia, do jego domu przy bramie bocheńskiej, i zawróciła go do swej gospody; co widząc słudzy pana Przedborza przeszkodzili Węgrom i odpędzili ich od siana. Na wszczęty krzyk nadbiegli z pomocą Polacy Polakom, Węgrzy Węgrom. Gdy wieść o tych kłótniach doszła do królowej, poleciła ona staroście zamkowemu, panu Kmicie, oraz innej szlachcie, niezwłocznie udać się do miasta i uśmierzyć te zgiełkliwe zamieszki. Gdy ci przybyli na miejsce kłótni i chcieli zwaśnionych pogodzić, jakiś — jak powiadają — Węgrzyn, zresztą napewno niewiadomo, kto mianowicie, wypuścił strzałę, czy to umyślnie czy niechcący, i przeszył nią szyję rycerzowi staroście Jaśkowi Kmicie, który spadł z konia i na miejscu ducha wyzionął. Obecni temu Polacy, widząc, że mąż tak szlachetny, ozdobiony tylu cnotami, został w tak nikczemny sposób zabity, unieśli się wielkim gniewem na Węgrów, i zaraz gwałtownie na nich uderzyli, zabijając każdego, kogo tylko ująć mogli, a nie oszczędzając ani płci ani wieku. Pomiędzy innymi, jeden szlachcic węgierski, ale z urodzenia Słowianin i rycerz, imieniem Michał, przezwiskiem Pogan, znaleziony w jakiejś komórce swej gospody, został ztamtąd wywleczony i na ulicy haniebnie zabity. Dwóch zaś młodych ludzi, ulubieńców królowej i bardzo jej blizkich, ratując życie, uciekło do domu wspomnianego Przedborza; Przedborz kazał ich ukryć w jednej z komór swego domu i zamknął na klucz, przykazawszy surowo służbie, aby nikt się nie ważył ich wydać. Lecz kiedy potem udał się na zamek, aby donieść królowej, że ci młodzieńcy schronieni są w bezpiecznym miejscu, — za co mu królowa wyraziła wielką wdzięczność, — słudzy jego, korzystając, że noc tę przepędził na zamku, porozbijali zamknięcia, pochwycili bezlitośnie młodzieńców i zwlókłszy z nich szaty i srebrne pasy, wyrzucili ich oknem po za mury. Przyjaciele zabitego pana Jaśka byli tak okropnie rozjątrzeni, że strzałami i kopiami ciskali w tych Węgrów, którzy uciekali po drabinach, spuszczanych im