Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mama czeka na mnie przy biurku. Pan Murdstone z książką siedzi w fotelu przy oknie, miss Murdstone robi robotę na drutach.
Na ich widok odrazu wszystko, co umiałem, ulatnia mi się z głowy, czuję w niej dziwną pustkę. A przecież się uczyłem, pracowałem.
Biorę pierwszą książkę i podaję mamie. Może to jest historja, może geografja lub gramatyka, rzucam po raz ostatni okiem na stronicę i zaczynam wydawać. Mówię prędko, nagle brakuje mi słowa, zaciąłem się. Pan Murdstone spogląda z nad książki. Spostrzegam to, czuję i gubię odrazu całe zdanie, sens cały. Zapomniałem. Pan Murdstone opuścił książkę, patrzy na mnie. Zdaje mi się, że mama chciałaby mi pomóc, ale nie ma odwagi, nie śmie.
— Dewi — mówi łagodnie drżącym głosem.
— Droga Klaro — przerywa zimno pan Murdstone — proszę cię, nie bądź dzieckiem. Trzeba, żebyś zrozumiała, czego od chłopca powinnaś wymagać. To obowiązek matki. Umie lekcję, czy nie umie?
— Zdaje się, że nie umie — decyduje miss Murdstone.
— A więc oddaj mu książkę i niech się nauczy.
— Właśnie tak chciałam zrobić — tłumaczy się mama. — A może, Dewi, raz jeszcze spróbujesz?
Próbuję raz jeszcze, ale nadaremnie. Nie mogę już skupić uwagi. Patrzę na miss Murdstone i liczę jej guziki przy staniku, podziwiam ruchy drutów, które w gruncie rzeczy nic mię przecież nie obchodzą.
Mama odkłada książkę, bierze drugą. Rzuca nieśmiałe spojrzenie na męża i ma tak smutną twarz, że postanawiam z całą uwagą teraz odpowiadać. Ale daremnie. Krzyżujące się spojrzenia pana Murdstone i jego siostry ogłupiają mię dziwnie. Plączę się coraz gorzej i gromadzą się niedorzeczności, które mi nie pozwalają już nic rozumieć jasno.
A do tego smutna twarz mamy. Widzę, jak ją to boli,