Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łam. Widziałam, jak rozbiło statek większy od naszego domu w drobne szczątki.
— Ale to nie ten statek, gdzie był...
Nie śmiałem skończyć.
— Myślisz o moim ojcu? Nie, tego statku nie widziałam nigdy. I ojca nie pamiętam. Byłam jeszcze bardzo mała.
Wzruszyło mię to podobieństwo z moim losem i zacząłem opowiadać jej o sobie. Ja też nie znałem ojca i on nie widział mię nigdy, ale jestem bardzo szczęśliwy. Mam taką dobrą mamę, że już nie może być lepsza, i żyjemy we troje w ślicznym domku. Bardzo tam jest miło i zawsze tak będzie. A ojciec mój spoczywa na miejskim cmentarzu, gdzie jest cicho, zielono i prześlicznie; drzewa szumią nad jego grobem gałązkami, a ptaszki od rana śpiewają mu pieśni.
Emilka słuchała mię z ogromnem zajęciem i wtedy przyszło mi na myśl, że ona nie ma matki dobrej i kochającej, a grób jej ojca nieznany nikomu tam na dnie groźnego morza.
Żal mi się zrobiło serdecznie Emilki i pokochałem ją za to.
— Wuj Peggotty musi być dobry dla ciebie — zauważyłem z mocnem przekonaniem.
— Wuj Dan? O, jaki dobry! Gdybym była bogata, kupiłabym mu śliczne niebieskie ubranie z diamentowemi guzikami, żółte spodnie, aksamitną czerwoną kamizelkę, ogromny złoty łańcuch, wysoki kapelusz, srebrną fajkę i całe pudełko pieniędzy!
Nie wątpiłem ani na chwilę, że brat Peggotty na takie skarby zasługuje, lecz nie mogłem go sobie w tym stroju wyobrazić. Nie powiedziałem tego, żeby Emilce nie zrobić przykrości, więc zapytałem tylko:
— Chciałabyś być bogata?
Spojrzała na mnie, pokręciła główką i rozśmiała się głośno.
— Naturalnie, że chciałabym — zawołała. — Mielibyśmy