Strona:PL K Junosza Lampa from Tygodnik Powszechny Y1889 No3 page38 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie gubią niekiedy cząstkę przytomności na mieście.
— Ależ ja byłem w składzie lamp!...
— Nie wiem gdzie pan byłeś i wiedzieć o tem nie chcę. Dość już mam tej tyranji.
— Anielciu!
— Dość, dość, powtarzam panu.
— Ależ to można oszaleć!
— Zapewne... szalej pan, tłucz meble, rozbijaj szkło. Wy to podobno umiecie, ale ja wolę uniknąć tych scen, odjeżdżając do mamy.
— Nie, nie odjedziesz!
— Na klucz mnie pan zamkniesz? pobawisz wolności? straż postawisz przy drzwiach!?
— Anielciu!
— O, dość tych pogróżek. Nie ulęknę się, a jeżeli pan zechcesz nadużywać swej władzy...
— Kobieto! co się z tobą dzieje?
— Sądzisz pan, że nie trafię do konsystorza! Mam wuja kanonika, stryja mecenasa, za kilka tygodni będę miała separację, a za pół roku, najdalej za rok, zrzucę te nienawistne kajdany.
— Anielciu, czem ja ciebie obraziłem? com ci złego zrobił? przecież kochałaś mnie tak gorąco, jeszcze pół godziny temu... Zkąd ta zmiana? Nie odpowiadasz, płaczesz... Przez Boga, przestań, ja łez znosić nie mogę. Czy z tą lampą do cichego naszego gniazdka, wszedł demon niezgody? O, jeżeli tak, wyrzucę ją w tej chwili za okno...
— Słusznie mama mówiła, że pan jesteś rozrzutnik i nie znasz wartości pieniędzy.
— A co mnie obchodzi kilkanaście rubli, jeżeli mam mieć życie zatrute. Wyrzucam lampę stanowczo.
— Naturalnie, wyrzuć. Takim sposobem bardzo szybko dojdziemy do nędzy.
— No, więc żeby ci dać dowód mojej cierpliwości i wyrozumiałości — odeślę lampę do sklepu i odbiorę pieniądze napowrót.
— Tak, i będziemy bez lampy...
— Nareszcie, cóż cię to obchodzi? Masz mnie opuścić, więc czy będzie w domu lam-