Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 280.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na na piasku, wysadziła już na brzeg kapitana. Spostrzegłem go stojącego na bazaltowej skale; obok leżały narzędzia. Wzrok jego utkwiony był w widnokrąg północny, w którego bliskości słońce opisywało teraz swoją wydłużoną krzywiznę.
Stanąłem przy nim w milczeniu. Nadeszło południe i słońce podobnie jak wczoraj nie pokazało się.
Była to fatalność. Obserwacja znowu nie mogła być dokonana. Gdyby i jutro nie doszła do skutku, wypadało pożegnać się stanowczo z oznaczeniem naszego położenia.
W istocie mieliśmy właśnie 20-go marca. Nazajutrz 21-go przypadało porównanie dnia z nocą; nie licząc refrakcji, słońce zniknęłoby pod widnokręgiem na sześć miesięcy, a z jego zajściem rozpoczęłaby się długa noc biegunowa. W czasie równonocy jesiennej ukazało się ono w północnej stronie widnokręgu i wznosiło coraz wyżej po wydłużonych linjach spiralnych do 21-go grudnia. Od owej chwili zaczęło coraz bardziej się zniżać, a nazajutrz miało przesłać tym stronom ostatnie promienie.
Zakomunikowałem te spostrzeżenia i obawy kapitanowi Nemo.
— Masz pan słuszność, panie Aronnax — odpowiedział — jeżeli jutro nie zmierzę wysokości słońca, nie będę mógł tego dokonać przed upływem sześciu miesięcy. Lecz jeśli zabłyśnie nam w południe, to właśnie dlatego, że losy żeglugi sprowadziły mnie na 21-go marca na te morza, tem więc łatwiej mi przyjdzie oznaczyć nasze położenie.
— Dlaczego, kapitanie?
— Bo kiedy gwiazda dzienna opisuje tak wydłużone spirale, trudno dokładnie zmierzyć wysokość jej nad widnokręgiem, i narzędzia narażone są na poważne zboczenia.
— Jak pan tedy postąpisz?
— Użyję poprostu mego chronometru. Jeżeli jutro, 21-go marca, o południu tarcza słoneczna, biorąc w rachubę załamanie światła, zostanie przecięta na dwie równe części — będzie to znakiem, że jesteśmy przy biegunie południowym.
— W rzeczy samej — rzekłem. — Jednakże twierdzenie to nie jest matematycznie ścisłe, ponieważ porównanie dnia z nocą niekoniecznie przypada w południe.
— Zapewne, panie; ale pomyłka nie wyniesie nawet stu metrów, a więcej nam nie potrzeba. Do jutra więc!
Kapitan Nemo wrócił na siatek. Conseil i ja pozostaliśmy do piątej na brzegu, chodząc tu i owdzie, badając i studjując. Nie znalazłem nic godnego uwagi, oprócz jednego jaja tłuściela, odznaczającego się niezwykłą wielkością, za które zbieracz jaj byłby zapłacił więcej niż tysiąc franków. Izabelowy kolor, pręgi i znaki, zdobiące je jakby hieroglifami, nadawały mu niepospolitą rzadkość. Złożyłem je w ręce Conseila, a roztropny i pewny w nogach chłopiec, obchodząc