Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 265.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że już dalej posunąć się nie można, szczególniej od 60° stopnia szerokości. Ale kapitan tak troskliwie szukał przejścia, że zawsze znalazł jakąś ciasną szparę, w którą się śmiało zapuszczał, choć wiedział, że się ona za nim zamknie.
Wiedziony biegłą ręką, Nautilus minął lodowiska różnego rodzaju i rozmaicie nazywane przez żeglarzy, stosownie do kształtu i wielkości: „ice-berg” to jest góry, „icefields” to jest lite i bezgraniczne napozór pola lodowe, „drift ice” czyli pływające lodowce, „packs” to jest pola połamane, nazywane „palchs”, gdy są okrągłe, a „streams”, gdy się składają z kawałków podłużnych.
Temperatura powietrza dosyć była mroźna; termometr, wystawiony nazewnątrz, wskazywał dwa lub trzy stopnie poniżej zera. Aleśmy byli ciepło poubierani, w futra z fok lub niedźwiedzi morskich. Wnętrze Nautilusa, regularnie ogrzewane zapomocą elektrycznych przyrządów, pozwalało nam nie lękać się mocniejszego daleko mrozu. Zresztą mogliśmy się zapuścić w głębie morza, a tam temperaturę znaleźlibyśmy znośniejszą.
Gdybyśmy byli przybyli o dwa miesiące wcześniej pod tę szerokość geograficzną, mielibyśmy ciągły dzień; ale o tej porze roku noc trwała już trzy do czterech godzin. Później zaś noc, trwająca sześć miesięcy, miała okryć cieniem te okolice podbiegunowe.
Dnia 15-go marca minęliśmy wyspy Nowej Szetlandji i Orkady Południowe. Mówił mi kapitan, że w tych stronach i przy tych lądach istniało mnóstwo fok, ale że niepomierna chciwość wielorybników angielskich i amerykańskich, niszczących młode foki i samice, wytępiła te zwierzęta — i teraz milczenie zalega te strony, tak pełne dawniej życia.
Nazajutrz, dnia 16-go marca, około ósmej z rana, Nautilus, płynąc ciągle po pięćdziesiątym piątym południku, przebył południowe koło podbiegunowe. Lody otaczały nas zewsząd i zamykały widnokrąg. Jednak kapitan Nemo wślizgiwał się z przejścia w przejście i posuwał się ciągle.
— Ale dokąd on dąży? — pytałem.
— Przed siebie — odpowiedział Conseil. — I wkońcu, gdy nie będzie mógł przedostać się dalej, stanie.
— Nie ręczyłbym za to.
Szczerze zaś mówiąc, wycieczka ta awanturnicza nie sprawiała mi zgoła przykrości. Trudno wyrazić mój zachwyt nad pięknością tych okolic nieznanych. Lodowce miewały wspaniałe kształty. Tu wyglądały, jak miasto wschodnie, z niezliczonemi meczetami i minaretami; tam znów jak miasto, rozwalone przez trzęsienie ziemi. Widoki te przedstawiały się oku to w różnych barwach promieni słonecznych, ukośnie padających, to w tumanach mgły szarej lub w huraganie śnieżystym. Ze wszech stron dawały się słyszeć potęż-