Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 250.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jące nieraz moim teorjom i zwalczające moje systematy. Kapitan Nemo, poprawiając w ten sposób moją pracę, rzadko wdawał się ze mną w rozprawy. Niestety, słyszałem brzmienie jego organów, na których grywał z wielkiem uczuciem, ale tylko w nocy, wśród najgłębszych ciemności — gdy Nautilus drzemał w pustyniach oceanu.
W czasie tej naszej podróży płynęliśmy całemi dniami po powierzchni; morze było tam jakby opustoszałe. Czasem statek żaglowy, w drodze do Indyj, płynął ku przylądkowi Dobrej Nadziei. Pewnego dnia gonił nas statek wielorybniczy, sądząc, że pędzi za jakiem ogromnem i drogocennem stworzeniem morskiem. Kapitan Nemo nie chciał tych ludzi narażać na stratę czasu i skończył daremną ich pogoń, zapuszczając się w głębie morskie. Zdarzenie to zajęło mocno Ned Landa i ani wątpię, że żałował, iż ten wieloryb, w którym siedzieliśmy, nie może być zraniony śmiertelnie oszczepem rybaków.
Ryby, jakie widywaliśmy, ja i Conseil, w tych okolicach, mało się różniły od obserwowanych w innych szerokościach geograficznych. Najważniejsze ze spotykanych należały do rzędu chrząstkowatych, dzielących się na trzy rodzaje, liczące aż trzydzieści dwa gatunki; żarłacze, mające pięć metrów długości, o głowie płaskiej i szerszej niż ciało, o płetwach ogoniastych i zaokrąglonych, o siedmiu wielkich pręgach czarnych, ciągnących się na grzbiecie wzdłuż i równolegle, albo inne, szaro-popielate, mające siedem otworów skrzelowych, a opatrzone jedną tylko płetwą grzbietową, umieszczoną prawie w środku ciała.
Pokazywały się też niekiedy t. zw. psy morskie, najżarłoczniejsze podobno ryby ze wszystkich żarłocznych. Wolno nie wierzyć w to, co rybacy opowiadają o tych potworach, ale powiedzieć to można. Otóż powiadają, że znaleziono w jednem z takich zwierząt łeb bawołu i calutkie cielę; w drugiem całą rybę zwaną tuńczykiem i majtka w zupełnem ubraniu, w innem znów żołnierza z pałaszem, a jeszcze w innem konia z jeźdźcem. Wszystko to, coprawda, nie należy do artykułów wiary; że zaś Nautilus nie zdołał schwytać w swe sieci żadnego z tych zwierząt — nie mogłem się zatem przekonać o ich żarłoczności.
Całemi dniami towarzyszyły nam wdzięcznie igrające gromady delfinów. Trzymały się one gromadkami po pięć lub sześć, urządzając wspólnie obławy, jak wilki na polu. Bo też one są równie żarłoczne jak psy morskie, jeśli wierzyć pewnemu profesorowi z Kopenhagi, który utrzymywał, że wydobył z jednego tylko delfina trzynaście sztuk delfinów mniejszego gatunku i piętnaście fok czyli cieląt morskich. Bo też to był największy z tego rodzaju, rzucający się nawet na wieloryby, a sięgający niekiedy długości 24 stóp. Rodzina delfinów liczy dziesięć gatunków; te, któreśmy tu spotykali, odznaczały się pyskiem niezmiernie wąskim, a cztery razy tak długim, jak czaszka. Długości