Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Dwaj moi towarzysze wyciągnęli się na dywanie i wkrótce zapadli w najgłębszy sen.
Ja nie tak łatwo uległem gwałtownej potrzebie snu. Zbyt wiele cisnęło mi się myśli do głowy, zbyt wiele przedstawiało mi się pytań i zagadnień nierozwiązanych, abym tak łatwo mógł zmrużyć powieki. Gdzie byliśmy? Jakaż dziwna i niepojęta siła nas niosła? Czułem, a przynajmniej zdawało mi się, że czuję, jak przyrząd zanurzał się w najgłębsze warstwy morza. Widma mnie jakieś ścigały. W tem tajemniczem schronieniu dostrzegałem cały świat zwierząt nieznanych, których bratem rodzonym, żywym, poruszającym się i jak one wielkim był ten statek podmorski... Wkrótce jednak mózg mój uspokoił się; wyobraźnia rozpłynęła się w niewyraźnej jakiejś, błędnej senności i zapomniałem o wszystkiem, pogrążony w śnie głębokim.




IX.


GNIEWY NED LANDA.


Nie wiem, jak długo trwał ten sen, ale musiał być długi, bo, przebudziwszy się, czułem, żem zupełnie wypoczął. Obudziłem się pierwszy; towarzysze moi spoczywali jeszcze głęboko uśpieni, każdy w swoim kącie.
Zaledwiem powstał z tego posłania dość twardego, czułem się rzeźwym na umyśle i rozpocząłem zaraz przegląd baczny naszej celki.
Nic się nie zmieniło w jej urządzeniu wewnętrznem. Więzienie pozostało więzieniem, a więźniowie więźniami. Służący tylko podczas naszego snu zdjął ze stołu nakrycie. Nic przeto nie zapowiadało bliskiej zmiany w naszem położeniu i na serjo zapytywałem sam siebie, czy przeznaczeniem naszem było na zawsze pozostać w tej klatce.
Byłoby mi to tem przykrzejsze, że o ile głowę miałem swobodniejszą, o tyle piersi czułem przytłoczone. Oddychałem z trudnością, i ciężkie powietrze nie wystarczało dla płuc moich. Jakkolwiek cela była dość przestronna, widocznie jednak zużyliśmy w większej części tlen w niej zawarty. Wiadomo, że każdy człowiek zużywa na godzinę tlen zawarty w stu litrach powietrza, a powietrze, nasycone w tym czasie prawie taką samą ilością kwasu węglowego, staje się niezdatne do oddychania.
Trzeba więc było koniecznie odświeżyć je w naszej kajucie, a zapewne i na całym statku podmorskim.
Tu mi się nastręczało pytanie, jak sobie radził w takim razie dowódca tego budynku pływającego? Jeśli otrzymywał powietrze sposobami chemicznemi, to jest wywiązując tlen zapomocą gorąca