Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 323.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Inaczej to, co cię spotyka, nie dałoby się niczem wytłumaczyć. Tak; stanowczo będę musiał zobaczyć się z panem, ale nie tutaj. To nie byłoby — hm! Dam panu znać, gdy znajdę odpowiednie miejsce. A nawet będzie lepiej, jeżeli i w naszych stosunkach listownych uciekniemy się do pośrednictwa naszego — jeżeli się tak wyrazić mogę — wspólnego przyjaciela Księcia K —. Ani słowa, Cyrylu Sidorowiczu. Jestem pewny, że Książę się zgodzi. Możesz mi pan zaufać, że wiem co mówię. Nie masz pan lepszego przyjaciela nad Księcia, a co do mnie, to zdawna zaszczyca on mnie swojem...
Spojrzał na swoją brodę.
— Nie będę zatrzymywał pana dłużej. Żyjemy w trudnych warunkach, w czasach potwornych mrzonek i zbrodniczych szaleństw. Z pewnością spotkamy się jeszcze. Może jakiś czas upłynie, nim to nastąpi, ale nastąpi. A do owej chwili; oby Nieba zesłały panu zbawienne postanowienia.
Znalazłszy się na ulicy, Razumow zaczął iść szybko przed siebie, nie bacząc na kierunek. Zrazu nie myślał o niczem, ale stopniowo świadomość położenia, w jakiem się znajdował, stanęła przed nim jako coś brzydkiego, niebezpiecznego i tak wikłającego go bez wyjścia w swoje sieci, że przemknęła mu na chwilę myśl, by wrócić i wyznać wszystko radcy Mikulinowi.
„Wrócić! Poco? Wyznać! Co takiego?“
„Mówiłem wszak z nim z największą otwartością“ pomyślał zupełnie szczerze. „Cóż innego mogłem mu powiedzieć? Że podjąłem się zanieść zlecenie temu bydlęciu Ziemianiczowi? I tym spsobem ściągnąć na siebie niesłuszny zarzut wspólnictwa, niwecząc tę jedyną możliwość bezpieczeństwa, jaką z takim trudem zdobyłem. Co za głu-