Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc na nic się zdało cokolwiek robić? wszystko jest bezużyteczne!…
— Tego nie mówię — odparł łagodnie Michelis.
Wpatrywał się w czerwone węgle. Zgadzał się na to, że robota przygotowawcza dla przyszłości, jest konieczną; gotów był nawet zgodzić się na to, że wielka zmiana nastąpi w wybuchu rewolucyi. Ale utrzymywał, że rewolucyjna propaganda jest robotą subtelną, wymagającą wielkiej sumienności. Jest to kształcenie przyszłych władców świata. Wymaga równej staranności, jak wychowanie i nauka udzielona monarchom. Pragnąłby, ażeby te dogmaty głoszone były przezornie, bo niewiadome nam są wyniki, jakie inne ekonomiczne zmiany mogą wywołać i jaki wpływ wywrzeć na szczęście, moralność, umysłowość i dzieje ludzkości. Bo dzieje tworzy się pracą, nie ideami; ekonomiczne warunki zdolne są zmienić wszystko — sztukę, filozofię, miłość, cnotę — samą nawet prawdę!
Węgle w kominie opadły z lekkim szelestem; Michelis, pustelnik otoczony widziadłami pustyni, powstał raptownie z miejsca. Rozłożył krótkie, grube ręce, jak gdyby w uścisku chciał objąć i przycisnąć do piersi cały świat, odrodzony własną siłą. Wyszeptał z wysiłkiem i uniesieniem:
— Przyszłość jest równie pewna jak przeszłość, jak niewolnictwo, feudalizm, indywidualizm, kolektywizm. To nie jest próżne proroctwo, lecz fakt stwierdzony przez prawa rządzące światem…
Towarzysz Ossipon wydął wzgardliwie murzyńskie usta.
— Głupstwo! — wyrzekł wcale spokojnie. — Niema