Strona:PL Joseph Conrad-Banita 300.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skoro się jej uda przeciąć słabe nici wiążące go jeszcze z przeszłością, z własną rasą. Nie rozumiała i zrozumieć nie mogła jego potrzeb i ideałów. Wiekuiste nieporozumienie pomiędzy kochankami, w które nie same „kolorowe“ niewiasty popadają. Aïsza na cokół miłości wzbiła bohatera wedle własnej modły: bojownika, wodza, autokratę gwałtownego, gotowego zdradzać sprzymierzeńców dla własnej korzyści, lub z miłości dla kobiety. Nie byłoż to naturalne? Willems był silny, musiał być wielkim, swoi go odepchnęli, mścić się na nich był winien. On i ona stali naprzeciw siebie rozdzieleni wysokim murem, o którym ona pojęcia nie miała, z innego wyrosła gruntu, pod odmiennem niebem. Śniły jej się wciąż jego ogniste, pożądaniem zapalone spojrzenia, drżące namiętnością ramiona, zaklęcia, tęsknoty. Sądziła, że to trwać będzie, trwać musi — wieczyście. Jemu się śniły bulwary i kawiarnie, interesy, gorączka rynków podaży i pokupu, złoto, wygody życia kulturalnego, lub które za kulturalne uchodzi. Ona kobieta, była igraszką własnego serca i miłości, co serce i życie kobiety wypełnia po same brzegi. On ślepem narzędziem nabytych nałogów, przesądów i tej nieograniczonej wiary w siebie i w nieprzekraczalne granice, jako też w ostateczną doskonałość własnej kultury.
W chwili nudy, osamotnienia, niesmaków przeróżnych, zjawiła mu się świeża, nowa, ponętna niepartym nowości urokiem i jednem dotknięciem swych gorących, miękkich dłoni, zniszczyła przyszłość, pozbawiła dostojeństwa rozumnego, cywilizowanego człowieka, wyrwała z naturalnego środowiska, popchnęła do niecnego czynu, co rozerwał