Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 303.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na piersi mojej, pochyl się... Ciało moje pachnie i piękne jest — jak śmierć...
W tej chwili otworzyły się boczne drzwi; kilku ludzi wsunęło się nieśmiało do świątyni. Ihezal, spostrzegłszy ich, wydala okrzyk przerażenia i radości na poły — i rzuciła się szybko do ucieczki. Marek niechętną twarzą zwrócił się ku przybyłym. Ale oni pokornie zbliżyli się ku niemu i pochylili głowy, witając go:
— Pozdrowiony bądź, mistrzu!
Byli to jego nieliczni uczniowie, którzy przyszli go żegnać — smutni naprawdę. Usiadł z nimi tedy na posadzce u stóp kazalnicy i zaczął rozmawiać. Zdawało mu się jeszcze w pewnej chwili, że w mroku poza nim przemknęła jakaś czarna postać, niknąc szybko w przejściach, do dawnego arcykapłańskiego pałacu wiodących, ale to było snadź tylko złudzenie...
Uczniowie płakali. Pocieszał ich tedy, tłumacząc, że odejść musi, bo dłuższy jego pobyt tutaj nic już nie sprawi dobrego — a wierzy, że oni są ziarnem, które pozostawił tutaj na zasiew — i które po wiekach plon wyda pewno... Uspokoją się tymczasem namiętności i niechęć możnych przeciw niemu minie, kiedy zejdzie im z oczu. A przytem on zmęczony już jest strasznie i tęskni za domem swoim, który jest na błyszczącej gwieździe ponad Wielką Pustynią...
A oni tedy pytać go jeszcze zaczęli o wiele rzeczy i radzić się, jako mają czynić, kiedy jego tu już nie będzie — i domagać się, aby im przyrzekł, że kiedyś znowu powróci...
Rozmawiali tak przyciszonymi glosami w zapadającym zmroku, kiedy nagle dały się znowu słyszeć u drzwi pukania i przerażone głosy, wzywające Zwycięzcy. Marek powstał niechętnie, aby otworzyć.
Na progu stali z zalękłemi twarzami posłowie, niedawno do Kraju Biegunowego wysłani.
— Panie, wozu niema!
Marek w pierwszej chwili nie zrozumiał tej wieści straszliwej.