Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 280.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I teraz występuje Zwycięzca z pewnemi projektami, których warto w każdym razie posłuchać. Wprawdzie ludziom, z księżycowymi stosunkami dobrze obeznanym, zbyt się to wszystko śmiałem i nadzwyczajnem widzi, ale on, Zwycięzca, jest panem, któremu wolno ze szczęściem i dobrem ludu robić próby, choćby najniebezpieczniejsze, jeśli mu się jeno tak spodobało.
Wreszcie zakończył:
— Widzę jednak, że dzisiaj nie jesteście dość skupieni, aby rad i poleceń błogosławionego Zwycięzcy słuchać, przeto nakazuję wam rozejść się teraz do domów, a my wam już czas oznaczymy, kiedy będziecie się mieli znowu pojawić...
Lud z krzykiem i hałasem zaczął się wysypywać ze świątyni.
Marek był tak niesłychanie zdumiony treścią i sposobem przemowy Elema, że nawet mu nie przerywał. Usiadł tylko na kazalnicy i patrzył z zajęciem na arcykapłana, który, mówiąc, rzucał często przelotne spojrzenia na Sewina, stojącego obok w pokornej postawie i przytakującego niekiedy jego słowom nieznacznym ruchem głowy. Gdy jednak lud, podniósłszy okrzyk na cześć arcykapłana, szybko opuszczał świątynię, nie objawiając zgoła ochoty słuchania nauk Markowych, przyskoczył ten do Elema i zatrzymał go ruchem ręki, gdyż chciał i on już odchodzić.
— Co to ma znaczyć? — zapytał groźnie.
— Wychodzą, — odparł Elem z niewinną prostotą.
— To twoje łajdactwo, twoja intryga! Każę cię batami przed ludem oćwiczyć, aby wiedziano czem mi jesteś, psie!
Arcykapłan pobladł.
— Każ to uczynić, Zwycięzco, — rzekł, — jeno nie próbuj potem znaleść u ludu posłuchu...
Naraz, widząc, że w świątyni niema już prawie nikogo, zgiął się pokornie do kolan markowych.
— Panie! niesłusznie karcisz i potępiasz najniższego sługę