Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 274.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Marek odepchnął mnicha szybkim ruchem ręki i nie słuchając dalej, skoczył do łodzi.
— Żagiel w górę! na morze! — krzyknął rozkazująco do sternika.
Sternik obejrzał się na Sewina, który pozostał był na brzegu.
— Na morze! mówię! — powtórzył Marek.
Zazgrzytały naciągnięte liny, szczęknął łańcuch od steru...
Sewin, widząc odpływającego Zwycięzcę, wsiadł z towarzyszami do innej łodzi, poczem cała flotyla z rozwiniętymi żaglami puściła się za nim ku miastu.
Wprost z zatoki, werzniętej w głąb lądu w pobliżu dawnego szernów zamczyska, podążył Marek do świątyni, nie odpowiadając nawet na powitania licznie na brzegu zgromadzonego ludu. Znalazłszy się tutaj, posłał natychmiast ludzi, aby mu sprowadzono Elema. Arcykapłan zjawił się nierychło i z twarzą zgoła odmienną od dawnej, uległej i pokornej. Wybijał wprawdzie i teraz przed Zwycięzcą pokłony, panem go zowiąc i władcą, ale w oczach jego był hardy błysk, kłamiący służalczym słowom.
Rada starca Malahudy przypomniała się Markowi. Patrząc na byłego mnicha, myślał, że właściwie dobrą i zbawienną rzeczą byłoby krótkie ciało jego skrócić jeszcze o głowę, gdyż będzie on niewątpliwie stawał na przeszkodzie planom wszystkim, ale odrzucił tę mimowolną myśl od siebie, czując, że po takim początku nie mógłby już zboczyć z krwawej drogi...
Zapytał go więc jeno groźnie, na powitanie nie odpowiadając: czemu tak późno przybywa?
— Zwycięzco, — rzekł Elem, — rządzę ludem i czasu mam nie wiela. Sądziłem, że sam zechcesz zjawić się w moim arcykapłańskim pałacu i zdać sprawę z wyprawy...
Markowi krew uderzyła do głowy. Powstrzymał się jednak i chwycił jeno karła za szaty na karku, jak się psa bierze za skórę i podniósł jedną ręką na wysokość swojej twarzy.