Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 273.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie uśmiechaj się! Zdaje ci się żeś mocny, ale ja ci powiadam, iż żegnałbym cię słowami: Wróć tutaj do mnie, gdy tam już nic nie będziesz miał do zdziałania, — gdyby nie to, że masz inną drogę powrotu, na gwiazdę świecącą nad pustyniami, z której zeszli byli ongi ludzie na Księżyc. Starasz się naprawić winę tych naszych praojców i moc nam niesiesz i światło: obyś był od nich szczęśliwszy i nie znalazł tu grobu, jak oni...
Mówiąc to, wskazywał kopce, całe w zieleni wiosennej ukryte.
Marek chciał mu jeszcze odpowiadać, ale on ręką tylko skinął i nie oglądając się, wszedł do swego domostwa. Powlókł się więc wolno nad brzeg morza, rozmyślając jeno o dziwnych słowach starca.
Łodzie były już niedaleko. Można było rozróżnić dokładnie czarne kadłuby pod olśniewająco białymi w słońcu żaglami i ludzi, stojących na pokładzie. Naraz przyszło Markowi na myśl, że między tymi ludźmi może być Ihezal... Rozkoszna fala uderzyła mu do piersi. Tak, tak! jest tam z pewnością i za chwilę wyskoczy na zieloną trawę wybrzeża i iść będzie ku niemu jak kwiat, z wargami uśmiechem rozchylonemi... Uczuł już naprzód wdzięczność dla niej, że płynie go tutaj powitać, i zbiegł pędem z pagórka w miejsce, gdzie łodzie miały lądować.
Ale po rzuconym na ląd pomoście wyszedł tylko Sewin, zausznik arcykapłana Elema, i za nim kilku ze starszyzny miasta. Marek niespokojnym okiem rzucił na inne statki: pełne były ludzi obcych, przeważnie bez znaczenia, i kobiet z pospólstwa, witających go przeraźliwym krzykiem i wianiem zielonych gałęzi.
— Zwycięzco... — zaczynał Sewin, zginając się tak, że prawie czołem goleni jego dotykał.
— Gdzie Elem? — przerwał mu twardo Marek.
— Jego Wysokość arcykapłan rządzący przybyć nie mógł...
— Dlaczego? Winien tu być. Sługą jest moim.
— Jego Wysokość zajęta sprawami...