Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 260.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lśniły jej drobne białe ramiona, spięte dwiema blademi różami piersi... Biodra jej smukłe, z lekka różowem snem krwi prześwietlające, perłową linią spływały słodko w dół ku okrągłym kolanom i stopom małym, do dwóch lilii podobnym...
Przegięła się wężowym ruchem, unosząc ręce nad głową.
— Piękna jestem...
— Piękna jesteś, o pani! — odpowiedziały chórem obie służebnice.
Trwała tak chwilę, smukła, gibka, naga i doskonała — aż nagle, jakby ją wspomnienie jakieś uderzyło, zwinęła dłonie przed oczyma, na pierś głowę pochylając. Służebnym zdawało się, że dosłyszały jęk czy jakiś spazm powstrzymanego łkania.
Kiedy ręce znów z twarzy odjęła, miała usta zaciśnięte i w oczach twardy, rozkazujący wyraz.
— Ubierajcie mnie, — rzekła krótko.
Poskoczyły obie, aby ją myć i wonnemi nacierać olejami, ale praca szła im nieraźno, gdyż od lubieżnego zachwytu ręce im drżały, ślizgając się po białem ciele pani.
Ihezal ruchem głowy wskazała w milczeniu skrzynie, kędy przechowane były szaty jej najkosztowniejsze.
Po kilku chwilach w sztywnem odzieniu, pod płaszczem purpurowym, klejnotów pełnym i złota, trudnoby się nawet było domyśleć nagiego i wyśnionego cudu jej ciała. Włosy owinięto jej wieńcem wysokim dookoła skroni i nakryto perłami i koralem szytą zasłoną, nogi obuto w ciżmy zielone, z długimi, wlokącymi się po ziemi za każdym krokiem złotymi łańcuchami, — na wierzchu jej dłoni świeciły ogromne różyce z drogich kamieni, przypięte złotymi sznurkami do czterech pierścieni na palcach i obręczy szerokiej około przegubu ręki.
Gdy wyszła tak do czekających pachołków, ci pochylili głowy mimowolnie, cofając się ze czcią pod ścianę. Ihezal dała znak ręką, aby szli za nią.
Minęła w milczeniu korytarze, łączące komnaty jej ze świą-