Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 245.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

morzu. Nad większemi rzekami i w pobliżu wybrzeża miano dopiero zostawić załogi.
Przed zapadającym wieczorem spotkano Anasza z niezbyt liczną, ale dobrze uzbrojoną garścią ludzi. Opowiadał, że przybycie jego z posiłkami opóźniły trudności, jakie miał ze strony rządzącego arcykapłana Elema, a także niespodziewany napad szernów od strony Przesmyku, który jednakże odparto z łatwością dzięki pomocy Malahudy.
— Czyjej? czyjej pomocy? — zapytał Zwycięzca.
— Malahudy, — powtórzył Anasz wyraźnie, — dawnego arcykapłana. Zaginiony starzec zjawił się niespodziewanie w najgorętszej chwili, właśnie w porze, kiedy wszyscy głowy potracili, i objął dowództwo nad zbrojnymi, którym Elem nie umiał przewodzić. Napastników otoczono i wybito do nogi.
Na nocnych już leżach, nim mróz począł ogarniać krainę, wezwał Marek złączone oddziały i objawił im swój zamiar pozostawiania załóg w zdobytych ziemiach. Przyjęto tę wieść bez zapału, ale też i bez szemrania. Rozumieli wszyscy, że trzeba utrzymać to, co się tak krwawo kupiło — i że jedyny na to jest sposób: zaludnienia tych niedostępnych dotychczas nodze ludzkiej okolic.
Tedy Marek oddał głos Jeretowi, który wezwał ochotników, chcących z nim na posterunku pozostać — przynajmniej do czasu, nim osadnicy nowi z za morza nadpłyną. Ludzie zgłaszali się zwolna, zwłaszcza z pośród świeżo z Anaszem przybyłych, ale i między weteranami nie brakło takich, którzy byli gotowi stanowić przedmurze dla przyszłych miast i wiosek człowieczych.
W końcu zebrał się zastęp wcale pokaźny, który można już było na kilka, dość silnych, rozdzielić. Zwycięzca zostawił tym ludziom wolność podzielenia się ziemią do woli, zastrzegając tylko, że pewne obszary mają być zawsze własnością gromadzką, nigdy zaś osobistą.
Dziwnym się żołnierzom wydał ten rozkaz, przyjęli go je-