Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bez wątpienia. Bez Zwycięzcy nicbyśmy nie zdziałali.
— Nawet gdybyście mieli broń palną?
Jeret rzucił głową mimowoli i spojrzał na arcykapłana. Nie odpowiadał zrazu. Przemknęło mu przez myśl, że jednak... w tym przypadku...
— Broń palną mamy od Zwycięzcy, — rzekł głośno z pewnym pośpiechem.
— Tak, już ją macie... od Zwycięzcy... — powtórzył Elem zwolna, jakby w roztargnieniu.
— Wasza Wysokość... — Jeret spojrzał znów ku drzwiom.
— Czy widziałeś wnuczkę Malahudy? — zapytał arcykapłan, zmieniając nagle ton.
Jeretowi twarz sposępniała. Zmarszczył brwi i nie odrzekł ani słowa. Elem tymczasem mówił dalej z przyjaznym uśmiechem:
— Pozostawiłem jej dawny pałac. Nietyle ze względu na Zwycięzcę, którego te sprawy nie powinny właściwie obchodzić, jak przez pamięć o rodzie jej dostojnym... Czy wciąż poza Zwycięzcą nic nie widzi? — dodał, zwracając się wprost do Jereta, — nawet teraz, kiedy jego tu niema?
Jeret ruszył niechętnie ramionami.
— Nie pytałem jej o to. Moja rzecz — wojna z szernami. O resztę się nie troszczę.
— Tak, — rzekł Elem, odstępując nieco, — tak, słusznie cię tutaj mają za największego bohatera ze wszystkich, jacy kiedykolwiek żyli na Księżycu... Posłowie poprzedni opowiadali, że to ty właściwie sprawiasz szeregi i ty właściwie odnosisz zwycięstwa.
— Wasza Wysokość! — krzyknął Jeret porywczo, — proszę mi pozwolić odejść!
— Idź już, — rzekł Elem z uśmiechem. — A pokłoń się Zwycięzcy do nóg ode mnie, który sługą jego jestem i psem na równi z tobą.
Młódź tym razem bez zapału, owszem niechętnie nawet