Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 152.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tych jeszcze nie trzeba gubić, — rzekł pokazując na zwycięzkie szeregi, — jeszcze ci się, panie, przydadzą.
Marek spojrzał na niego z pytaniem.
— Szernowie tam są jeszcze w jamach ukryci; pod miastem całem ciągną się głębokie pieczary. Kto wejdzie tam, zginie.
— A wejścia do pieczar? — spytał Marek.
— Są liczne. Niektóre z nich pod batem morcy zamurowali, bo wody morza się przez nie wdzierały.
— Gdzie się znajdują?
— Ujęci morcy wskażą ci je niechybnie. Znają te miejsca aż nadto dobrze, bo mury pod uderzeniem fal psują się ciągle i wciąż je trzeba wzmacniać i naprawiać...
Marek nie czekał nawet uspokojenia się burzy. Morze jeszcze rozkołysane i wściekłe biło o zwaliska, rozmywając je uderzeniami, kiedy na rozkaz Zwycięzcy pośpiesznie zakładano miny, mające usunąć falom kamienną zaporę.
Jakoż rychło zagrzmiał huk potężny i bryznęły w górę słupy wody i kamienia. Morze cofnęło się na moment, wybuchem w tył rzucone, ale w tejże chwili zakotłowało się gwałtownym wirem i runęło przez rozdarte zapory do wnętrza pieczar tajemniczych.
Szernowie, potopem zagrożeni, uciekać zaczęli z kryjówek bocznemi wyjściami i ginęli z ludzkich ręku bez miłosierdzia, aby się spełniły słowa Pisma, iż przyjdzie na Księżyc Zwycięzca.
A on sam usiadł nad gruzami i w nowem, świeżem słońcu, z za chmur wychylonem, patrzył, jak morze, po burzy uspokojone, wypełniwszy jaskinie, wygładzało się zwolna, otwierając się oku szerokiem tęczowem zwierciadłem, przez które widno było tam w głębi miasto zatopione, jedyny ślad, jaki pozostał, że tu na tych gruzach żywe niegdyś mieszkały istoty.
Wojownicy wreszcie odpoczywali...
Ptak jakiś przedziwny o złocistych skrzydłach zerwał się z poblizkich zarośli i lśniąc w słońcu, krążyć począł nad głową Zwycięzcy, coraz szersze zataczając kręgi.