Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dziadku! dlaczego ty odszedłeś i czemu nie chcesz powrócić!
Ale starzec nie słuchał jej słów. Krzątał się już jak dobry gospodarz po jaskini i wyciągał z jakiegoś schowka proste skórzane odzienie.
— Rozbierz się, — mówił, — trzeba się oblec w coś suchego.
Jednocześnie białemi niegdyś, a teraz namulonemi od pracy dłoniami rozwiązywać jął zawęźlone w pośpiechu zawiązki pod jej szyją.
Dziewczyna chwyciła go za ręce;
— Nie, nie...
Spojrzał na nią ze zdumieniem:
— Przebrać się musisz.
A ją rumieniec nagły całą umalował.
— Przebiorę się, dziadku, ale tam, za tym głazem, w ukryciu.
Widziała, że starzec, do niewinnego bezwstydu księżycowych kobiet przyzwyczajony, nie rozumie zgoła jej wzdragania, dodała więc tonem objaśnienia, rumieniąc się jeszcze bardziej:
— Przysięgłam Zwycięzcy, któremu służę, że nikt mnie nagiej nie zobaczy, nawet kobieta...
— Cóż to za ślub niedorzeczny! — mruknął Malahuda, daleki od przypuszczenia erotycznego podkładu w tak dziwnej przysiędze.
Nie spierał się jednak, i gdy Ihezal przedziewała się na uboczu, on rozniecał żar, tlący się w piecu, aby zgotować posiłek.
Za krótką chwilę wnuczka w twardą skórę na białem ciele przyodziana stała już przy nim, pomagając mu białemi rękoma.
Południowa burza tymczasem szalała na świecie. Głuchy odgłos grzmotów wpadał do pieczary, — zdawało się, że wicher z łoskotem kamienne drzwi sobie otwiera; czuć już chłodny oddech jego, za chwilę runie do wnętrza i stanie w jaskrawe błyskawice ubrany... W krótkich przerwach ciszy słychać było