Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 081.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiedziała nic; zacięła tylko usta i patrzyła na dalekie morze... Marek spojrzał na nią i raz pierwszy przyszło mu na myśl, że jest prawie naga. Sprawiło mu to nieokreśloną przykrość, że Jeret patrzy tak na nią. Zdjął czerwoną szeroką chustkę, którą miał zawiązaną na szyi i narzucił ją na drobne ramiona dziewczęcia. Nie poruszyła się wcale ani nawet wzrokiem mu nie podziękowała.
— O czem myślisz? — rzekł Zwycięzca nieco opryskliwie, zwracając się ku zapatrzonemu w dziewczynę Jeretowi.
Uśmiechnął się.
— Myślę, panie, że gdyby nie ty, byłbym stracił całe szczęście życia swojego. Bo anibym śmiał ani mógł opierać się prawu — i ciało Ihezal żarłby już piasek w tej chwili...
Patrzył na dziewczynę płonącemi oczyma, nie śmiejąc się jednak zbliżyć do niej, czy to ze względu na obecność Zwycięzcy, czy też nieruchomą i zadumaną postawą jej powstrzymany.
— A ty, — zapytał Marek, — ty o czym myślisz teraz?
Wzniosła na niego smutne, ale jasne i spokojne oczy.
— Śni mi się powieść dawna, spisana w księgach, ukrytych w skarbcu świątyni... Śni mi się błogosławiona prorokini Ada, która — nie znając męża — służyła niegdyś Staremu Człowiekowi, — a kiedy na Ziemię powracał, odprowadziła go aż po krańce Wielkiej Pustyni i tam już życia dokonała, patrząc w daleką gwiazdę...
Zwycięzca roześmiał się nieco wymuszenie.
— Ja jestem »Młody Człowiek«, — rzekł, — i kiedy będę wracał na Ziemię, wezmę cię z sobą... Wezmę was oboje, — poprawił się, wskazując na Jereta, — tam będziecie szczęśliwi...
Ihezal uśmiechnęła się lekko, nie odwracając już oczu od wielkiego sinego morza.