Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



IV.


Ihezal, przytulona do stóp alabastrowej kolumny, nie mogła wyrozumieć słów, któremi Malahuda witał Zwycięzcę, ale słyszała dźwięk jego głosu i pojęła, że mówił rzeczy ważne i uroczyste. Z ukrycia swego patrzyła przez cały czas na dziadka, na płaszcz jego czarny i wysoki kołpak arcykapłański, które jej zasłaniały poniżej stojącego przybysza z dalekiej gwiazdy. Złorzeczyła w duchu temu szerokiemu płaszczowi i powitaniu, w nieskończoność się przeciągającemu, drżąc z niecierpliwości, aby ujrzeć co prędzej twarz tego oczekiwanego, a nie śmiała w dziwnym jakimś lęku wyjść z kryjówki lub chociażby ruszyć się z miejsca. Wytężała wzrok, jakby przebić chciała nim stojącą między nią a Zwycięzcą postać arcykapłana, gdy on jednakże zrobił ruch, mogący jej widok odsłonić, przymykała mimowoli oczy, przyciskając jednocześnie dłońmi łopotające w piersi serce...
— Teraz go ujrzę! — myślała widząc, że Malahuda usuwa się nieco na bok, i zawarła znów szczelnie powieki.
Jakieś wewnętrzne znużenie ogarnęło ją: odwróciła twarz w głąb świątyni i poczęła patrzeć bezmyślnie na zloty znak Przyjścia na przedzie kazalnicy.
Zdawało jej się, że jest jeszcze to, co było...
...Oto arcykapłan Malahuda stoi na kazalnicy i prawi,