Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 105.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   97   —

Galerja typów, postaci, »nagich dusz«, żądzą złota z wszystkich pozorów ogołoconych. Łacheć lubił czasem przed rozpoczęciem gry krążyć tutaj i przypatrywać się twarzom, ruchom, chwytać słowa rzadkie rozmów, urywanych i krótkich a tak wymownych. Ale dzisiaj parł go jakiś niepokój wewnętrzny: pilno mu było zacząć grę samemu. Przeszedł szybko przez pierwszą i drugą salę, nie rzuciwszy nawet okiem na grających — w trzeciej dopiero rozejrzał się, czy niema gdzie miejsca wolnego.
Ktoś powstał i odchodząc, zaczął się przebijać przez szeregi za poręczami krzeseł stojące. Łacheć skorzystał z utworzonego wyłomu, aby się zbliżyć chyłkiem ku stołowi.
— Messieurs! faites vos jeux!
Na zielonem suknie leżały stosy złota i paski papierów podłużne, stemplem domu gry oznaczone, które przy osobnej kasie graczom wydawano, jako kwity na złożone sumy znaczniejsze. Dorzucano jeszcze i stąd i zowąd garście pieniędzy; starszy krupier z talją kart w ręku czekał na ostatnie stawki spóźnione.
— Rien ne va plus! — Wyrzucił pierwszą kartę.
Ktoś jeszcze chciał na kolor czerwony parę sztuk złota postawić, — obok siedzący pomocnik krupiera szybkim ruchem grabek odrzucił stawkę.
— Trop tard, monsieur, rien ne va plus! — powtórzył.
W ciszy najzupełniejszej, wyczekującej, zaszeleściały karty, pojedynczo na skórzaną podkładkę rzucane. Białemi palcami, ruchem szybkim i wytwornym, z najdoskonalszą obojętnością na wygolonej twarzy, krupier układał znaczki czarne i czerwone, doliczając oka.
— Trente neuf! — zawołał, przerywając pierwszy szereg.
Rozjaśniły się oczy tych, co na kolor czerwony stawiali; wedle wszelkiego prawdopodobieństwa szereg drugi nie dosięgnie tej cyfry, niższej tylko o jedno oko od maximum.
— Quarante! — zabrzmiało niespodziewanie — Rouge perd et couleur!