Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 098.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   90   —

Grabiec skinął głową.
— Tak, są. Jeno wartość ich w stosunku do społeczeństwa się odwróciła. Przestali wieść słowem, bo niema kogo wieść, więc mówią wciąż do siebie, aby się wygadać. Wynaleźli nawet łachmanik dla okrycia tej nędzy swojej: sztuka dla sztuki. O, jak to ładnie brzmi! Nie chodzi mi o sztukmistrzów słów, dźwięków, barw, jak o linoskoczków nie dbam i połykaczy żywych żab — myślę o twórcach! Dla nich dziś sztuka (sztuka dla sztuki, panie!) to klapa bezpieczeństwa, aby im światy w duszy poczęte piersi nie rozsadziły, gdy oni mocy nie mają w czynie i prawdzie na zewnątrz ich wyrzucić. Patrz pan! obnaża się zawsze do głębi swej istoty twórca i artysta, lecz gdy Fryne niegdyś na słonecznym brzegu morskim wobec ludu naga stanęła, to nie mlaskano lubieżnymi językami, oczu nie wytrzeszczano, ale się głowy wszystkie pochyliły jak przed objawieniem, a ona wiedziała naprzód, że tak się stanie, bo w jej piękności była święta moc. My dzisiaj obnażamy się bezwstydnie, jak dziewczęta sprzedajne w tinglu, mającym pozory pałacu, ba! nawet kościoła — tyle tam złoceń, marmurów i świateł! Ale to tylko pozory: kram to jest brudny w istocie!
Podniósł rękę w górę i prysnął rozłożonymi palcami, jakby pustkę w dłoni pokazywał.
Jacek słuchał go, usiadłszy na ławce kamiennej, z brodą na dłoniach opartą. Utkwił w nim oczy nieruchome, spokojne i głębokie... Uśmiechnął się, ledwo dostrzegalnym, smutnym uśmiechem.
— Miej pan odwagę powiedzieć, — rzekł — że od myśli tylko naszej i od naszego zamiaru zależy, aby się każde miejsce, gdzie jesteśmy, w świątynię zmieniło prawdziwą...
Grabiec udał, że nie słyszy słów, czy też nie dosłyszał ich rzeczywiście, myślami swemi zajęty. Milczał przez jakiś czas, w dół ku miastu oczy zwróciwszy, a potem zaczął znów mówić głosem stłumionym a pełnym bezbrzeżnej nienawiści i wzgardy: