Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   33   —

— Co to jest? — szeptał Roda zdumiony.
— Tu jednak muszą być jakieś żywe istoty, — odezwał się Mataret. — Ta dziwna rzecz zda się być ręką ludzką zrobiona.
Nie ludzką! Nie ludzką! Ostatecznie... może istotnie jakieś życie tutaj jest, ale ludzi niema na Ziemi! To pewna, przekonasz się... Pocóżby zresztą człowiek rozumny taką rzecz robił; marnował tyle żelaza niewiadomo na co?
— Więc któż Ziemię zamieszkuje?
— Bo ja wiem kto? Jakiś rodzaj istot...
— Szernowie — bąknął przez zęby Mataret i obaj poczuli, jak dreszcz przeszedł ich członki na samo wspomnienie straszliwych księżycowych pierwobylców.
Oglądali zagadkową szynę z zajęciem, która tymczasem od pewnej już chwili poczęła zlekka dzwonić; naraz...!
Odskoczyli obaj w tył z przestrachem. Potwór jakiś olbrzymi, lśniący, ze spłaszczoną głową przeleciał z hukiem po szynie w pędzie tak straszliwym, że nim mieli czas oprzytomnieć, on już był daleko. Patrzyli z lękiem a zdumieniem, nie śmiejąc nawet myśleć, coby to było właściwie?
Po dłuższym czasie dopiero ozwał się pierwszy Mataret, poglądając nieufnie w stronę, w której zniknęło zjawisko.
— Jakiś zwierz ziemski...
— Ładna rzecz, — mruknął Roda — jeśli tu takie potwory żyją. Przecież to miało ze sto kroków długości, albo i więcej. A mknęło jak wicher. Czy nie zauważyłeś nóg?
— Nie. Spostrzegłem tylko wzdłuż całego ciała aż do ogona szereg ócz, które wyglądały jak okna... Mnie się jednak zdaje, że się to posuwało na kołach. Może to nie potwór, ale wóz jakiś dziwny?
— Głupiś. Gdzieżby wóz mógł pędzić tak szybko przez nic zgoła nie ciągniony?
A nasz kto ciągnął przez przestworza? — wtrącił Mataret. — Może na Ziemi taki zwyczaj.