Strona:PL Jeden z wielu (Trzeszczkowska) 42.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I wznosić czyn Prometejowy
Dla ziemi, co twą jest kolébką.

Lecz dziś mi stało się pewnikiem,
Że jeśli sny te los zgruchota,
Jam gotów jąć się pługa, młota,
Być z bohatéra wyrobnikiem,

Byle gmach dźwigać obalony;
A choć pot krwawy czoło skąpie,
Wiedziałem już, że nieodstąpię
Sprawy krwią Ojców uświęconéj,

A przekazanéj pokoleniom:
Bom pojął już, że świat popycha
Nawet skazańca taczka licha
Ku światła dniom i wyzwoleniom;

I że mozolnie posuwana
Usypać może mocny szaniec,
Co kiedyś rzecze: „Tu ci kraniec,
Powodzi groźna, rozhukana!“

Wiedzę chciwémi piłem usty,
Wiecznie pragnienia czując skwary,
Jak gdyby kruż się stawał pusty,
Ledwo ustami tknąłem czary.

I nieraz biały brzask świtania
Nad księgi mię zastawał kartą,