Z słonecznych żarów urodzona,
Pobudko czynów i nagrodo,
Świat młodym był i ludzkość młodą,
Gdyś ty się lała z wieszczów łona!
Gdy słowa mędrców szczerozłote
Pod stropem Niebios i portyki
Głosiły badań ich wyniki,
Uczyły mądrość czcić i cnotę.
Wówczas czół nie giął trud nad siły,
Ale z pod mistrzów wielkich dłuta
Stawała postać z głazu kuta,
Olbrzymi posąg z jednéj bryły —
Z naturą wzniosłą i bogatą,
O liniach znanych tylko Grekom,
Jawił się mąż na podziw wiekom —
Arystoteles albo Plato.
O wieku zmarły, ogniu zgasły,
Ty, śnie przez młodą ziemię śniony,
Twój szkielet jeszcze serc miliony
Dotąd prowadzi swemi hasły!
Bo lud twój swobód był dziedzicem,
Bo w zgodzie żyły duch i ciało,
Gdy my, okuci, z chmurnem licem,
Już z dziecka mamy pierś zbolałą.
Strona:PL Jeden z wielu (Trzeszczkowska) 17.jpg
Ta strona została przepisana.