Nic! — precz ze źrenic, łzo niemęzka,
Co gwałtem stajesz pod powieką!
Dla słabych łzy i trumny wieko,
Silnych — hartuje każda klęska.
Poszedłem w świat — piętnastoletni
Chłopiec — orlego pisklę gniazda,
Lecz ciągle mi znaczyła gwiazda
Szlak, gdzie lwy chodzą i — szlachetni.
On świecił mi, ku niemu gnało
Matczynych słów niezapomniane
Echo, co — jątrząc serca ranę —
Duszy chłopięcej hart dawało.
Z ławicą szkolną wnet skowany,
Śród rówienników — ja, pacholę,
Nosiłem w piersi głuche bole,
Śród gier stawałem zadumany,
Pytając, co się stało z bytem
Moich i wszystkich naokoło?
I chmurna zmarszczka ryła czoło,
Ściskałem zęby z głuchym zgrzytem.
Gwałt, przemoc — jak się z tém pogodzić?
O! ciężką nieraz jest boleścią
Mieć przeszłość z jakąś wielką treścią
I w gnieździe orłów się urodzić!
Strona:PL Jeden z wielu (Trzeszczkowska) 15.jpg
Ta strona została przepisana.