Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 307.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Albo z Frygiej albo z meońskiego kraju,
Jeślić i tam kto kmyśli z ludzkiego rodzaju?
Iż to już zwyciężywszy Parisa prędkiego,
Chce mię wziąć Menelaus do domu swojego.
Dla tegoś ty tu przyszła, łowiąc mię niebogę;
Już tam sama siedź przy nim, a do nieba drogę
Puść imo się, ani chciej nóg swych tam mordować;
Ale o nim czuj, a nie przestawaj pracować,
Aż albo żoną będziesz, albo sługą jego;
Ja tam nie pójdę, bobych hańbę niosła z tego,
Bych mu łoże słać miała; a trojańskie panie
Będą mię kląć, a ja mam wieczne frasowanie. —
Na to jej z gniewem Wenus tak odpowiedziała:
Nie frasuj mię, żebych cię zaś nie zaniedbała,
A tybyś mi tak zmierzła, jakoś dziś jest miła,
Bo wiedz wiedząc, żebych ja tak o tem radziła,
Jakoby między Greki i Trojany trwała
Wieczna niechęć, a tyby źle zginąć musiała. —
To słysząc, ulękła się Helena nieboga
I wyszła potajemnie, mając wodzem Boga.
A gdy do domu przyszły Parisa gładkiego,
Słudzy się wnet rzucili do cienia swojego,
A pani do łożnice prosto się udała;
Tej Wenus miejsce przeciw Parisowi dała,
Gdzie ona, odwróciwszy oczy, ledwe siadła,
A męża niemężnego tem słowem popadła:
Już u ciebie po wojnie, człowiecze zelżony!
Bodaj tam był źle zginął, mieczem uskromiony
Rycerza walecznego, któregom ja żona,
Pókim głupia nie była przez cię oszalona.
Pomnisz, jakoś niedawno powiadał o sobie,
Że i siłą i mieczem nie miał zdołać tobie