Ta strona została skorygowana.
Przypuść, Panie, w uszy Swoje
Słowa i wołanie moje;
Wysłuchaj mój głos płaczliwy,
Królu i Boże prawdziwy.
Ledwie z głębokiego morza
Ukaże się rana zorza,
A ja już wołam do Ciebie,
Smutne oczy mając w niebie:
Tyś Bóg świętobliwy prawie:[1]
Nie kochasz się w żadnej sprawie,
Gdzieby się złość przymieszała,
A cnota mały plac miała.
Prózno zły ma tuszyć sobie,
Aby miał zmieszkać przy Tobie;
Niesprawiedliwy nie stanie
Przed oczyma Twemi, Panie!
Nieprzyjacielem Cię mają,
Którzy fałszem narabiają;
A nieprawdę tak rad płacisz,
Że koniecznie kłamcę stracisz.
Mąż okrutny, ręki krwawej,
Nigdy twarzy Twej łaskawej
Nie ma uznać; tegoż, Boże!
I przewrotny czekać może.
- ↑ prawdziwie.